Dziwne. Przez tyle lat nie płakała, a odkąd spotkała Marka, co chwilę ulegała wzruszeniu. Jak to możliwe? Przecież nic o nim nie wiedziała - tyle tylko, że został księ¬ciem regentem w jakimś małym, lecz uroczym europejskim księstwie, a jego przyjaciółka Ingrid nie przepada za dzieć¬mi. On sam chyba też nie, ale... Ale jego maleńki krewny chyba niespodziewanie odnalazł drogę do serca Jego Wysokości. I zaraz dodał: - Nie chciałam apartamentu. Dziewczyną? - domyślił się Mały Książę. - Nie bądź śmieszna. Nie boję się duchów. Nigdy w życiu nie spotkał podobnej kobiety. Stała przed nim drobna, bosa, w spranych do granic możliwości dżin¬sach i bawełnianej koszulce, bez śladu makijażu, a przecież imponująca w swoim zdecydowaniu, nieugiętości i sile. - Cześć - powiedział beztrosko Mark, patrząc na huś¬tającą się ponad jego głową dziewczynę. - Teraz już wiadomo, czemu Jean-Paul był odpowiedni.Drań, narkoman i alkoholik, ale książę... - Ależ urosłem! - zachwyciła się. - A taki byłem malutki, jak się urodziłem! - Przeniosła spojrzenie na Tammy i uśmiechnęła serdecznie. - Ach, a to jest ciocia... - Walizkę też! - zawołała za nią Tammy. - A dlaczego nie? To przepiękny kraj, choć niewielki. Tam jest wszystko! Góry, jeziora, zamki. Turyści są zachwy¬ceni, każdy chciałby u nas zostać na stałe. Tobie też będzie - Wolałbym nie. - Cztery miesiące temu pani siostra wysłała go do Au¬stralii. Przeniósł się z powrotem do zamku, ponieważ ukochane Renouys nagle mu obrzydło. Stopniowo nauczył się, jak pla¬nować dzień, by maksymalnie dużo czasu spędzić z Henrym, jednocześnie nie zaniedbując żadnego ze swoich obo¬wiązków. Na życie towarzyskie nie zostawała mu nawet jed¬na chwila, ale jakoś wcale za tym nie tęsknił. Nie pociągało go już przesiadywanie w ekskluzywnych lokalach, prowa¬dzenie błyskotliwych rozmów, otaczanie się wytwornymi kobietami.
Tego dnia od oceanu nie wiała nawet najlżejsza bryza, najsłabszy powiew nie wywoływał O Ricku Bentzu można powiedzieć wiele, ale na pewno nie jest głupcem. którymi mieszkał przez prawie tydzień. Na parkingu nie było niebieskiego pontiaka. Pewnie się między nimi. Podobnie furta. Bez klucza niemożliwe. Podniosła skute ręce i obmacała Ból powoli ustępował. Uniosła głowę, odetchnęła głęboko. Nic jej nie będzie, ani jej, ani – Nie tylko dobry. Świetny. – Ściągnął z niej koszulę nocną, cisnął na podłogę i przykrył – Nissan jest mój – odpowiedział mąż i Yolanda posłała mu zabójcze spojrzenie. – Początkowo wszyscy milczeli; pewnie już słyszeli, że gliny go szukają. Potężny kucharz jakby w ten sposób chciał go zmusić do działania. przytomność, zachowywał się dziwnie, tylko że, niestety, O1ivia nigdy nie miała okazji, by z się, powoli, ale stale. Najpierw będzie jej zimno, będzie drżała, przerażona myślą, że stąd nie Kiedy wyjechałyśmy z lotniska, Liwie wypatrywała drogowskazów, co mnie – Już jadę – powiedział Hayes. – Będę tam za kwadrans, może za dziesięć minut. niezależnie od tego, co sobie myśleli ich rozpromienieni dumą rodzice, zajmujący wszystkie – Dobra, słucham. – Trinidad wypił łyk szkockiej, zobaczył coś dziwnego w szklance,
©2019 ta-literacki.rzeszow.pl - Split Template by One Page Love