Odnosiła wrażenie, że spotkała bratnią duszę... Bardzo pięknie, ale czy to wystarczający powód, by od¬dać mu Henry'ego? Tym razem Tammy westchnęła ciężko. - W porządku, zostanę na noc w hotelu. Przez parę godzin chcę pobyć tylko z Henrym. Kiedy zaśnie, zjemy razem kolację i pogadamy. Zgoda? Książę odruchowo wziął dziecko. - To rzeczywiście nie najlepszy moment dla nas - ciągnął Beck. - Musimy teraz odmalować przed wszystkimi kryształowy wizerunek naszego przedsiębiorstwa. Nie możemy im dać do ręki więcej pocisków grubego kalibru, niż już to zrobił wypadek Paulika. Mogą zamknąć fabrykę do czasu przeprowadzenia drobiazgowej inspekcji i nie omieszkają tego zrobić. Chris odetchnął głęboko. - I z tym optymistycznym akcentem, pozwolicie, że pójdę się upić. - Chris... - Żartuję - powiedział. - Chryste, ucieszę się, jeśli jeszcze ktoś poza mną zacznie się wreszcie uśmiechać. Nie możemy chociaż raz spojrzeć na jaśniejszą stronę życia? Żona Paulika wycofuje się z pierwotnych postanowień. Pikiety? Jutro po wschodzie słońca, kiedy zrobi się tu goręcej niż w piekle, złamią szranki i uciekną, gdzie pieprz rośnie. OSHA? Padniemy na kolana, prosząc o wybaczenie, obiecamy poprawę, zapłacimy wszystkie ich cholerne grzywny i wrócimy do normalnego trybu pracy. Co do Mary Beth, przy odrobinie szczęścia, wkrótce wkurzy swojego kochanka, który utopi ją po płytkiej stronie basenu. Znalezienie żony numer dwa nie powinno przysporzyć mi kłopotu. Wyprodukuję wystarczająco dużo nasienia, żeby zasiedlić potomkami Chiny, a uwierz mi, mam się czym pochwalić. W niedługim czasie dziadek Huff doczeka się upragnionego wnuka. I wreszcie ostatnia, choć równie istotna rzecz. Nie zabiłem swojego brata. Widzicie? Czym tu się martwić? - W porządku - zaśmiał się Huff. - Powiedziałeś swoje. Dalej, jazda stąd. Ja idę za tobą - uśmiechając się, obserwował wyjście Chrisa. Kiedy jednak spojrzał na Becka, jego dobre samopoczucie nagle się ulotniło. Beck wpatrywał się w otwarte drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Chris. Wyglądał na zaniepokojonego, co bardzo, ale to bardzo zmartwiło Huffa. Sayre nie mogła zasnąć. Po pełnej przygód wycieczce do Nowego Orleanu i długim powrocie do domu myślała, że zapadnie w sen zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki. Tymczasem, ku swemu zdenerwowaniu, kręciła się w łóżku już od kilku godzin. Klimatyzacja pracowała zbyt głośno i zmieniała pokój w istną lodówkę. Po jej wyłączeniu w pokoju robiło się duszno i zapachy poprzednich mieszkańców pokoju, którymi przesiąknięte były dywany, zasłony i narzuty na łóżko stawały się wszechobecne. Dyskomfort był jednak tylko częściowo odpowiedzialny za jej bezsenność. Nieustannie odgrywała w głowie rozmowę z Beckiem. Czy popełniła błąd, powierzając mu tajemnicę zaręczyn Danny'ego? Dlaczego pozwoliła mu zbliżyć się do siebie tak bardzo, wiedząc o egoistycznych planach matrymonialnych ojca wobec niej i Becka? Dlaczego pragnęła jego bliskości? Zapadła w drzemkę dobrze po północy. Dlatego właśnie jęknęła z niechęcią, gdy obudziła się tuż przed świtaniem. Leżała na brzuchu, z twarzą na wpół zanurzoną w nierównej poduszce. Otworzyła jedno oko, leżąc nieruchomo i modląc się o powtórne nadejście snu, zanim zupełnie się obudzi. Klimatyzacja była wyłączona i w pokoju zrobiło się gorąco. Zrzuciła więc prześcieradła z nóg, myśląc, że obudziła ją duchota i jeśli ochłodzi się nieco, znów zapadnie w sen. Ściągnięcie przykrycia nie pomogło. Może to początek migreny po szampanie? Była odwodniona po alkoholu, który wypiła do obiadu. Potrzeba jej dużej szklanki wody. A skoro już o wodzie mowa, poczuła, że ciśnie jej nieco na pęcherz. Przeklinając pod nosem, przekręciła się na wznak i usiadła na brzegu łóżka. Automatycznie jakby bał się, że znów zostawią go samego. - Rozmawiałam z Luce Daly - powiedziała Sayre. - Clark jutro wyjdzie ze szpitala. Jego koledzy z pracy poprosili, aby reprezentował ich przed komisją OSHA. Nie będzie mógł zrobić zbyt wiele, dopóki w pełni nie dojdzie do siebie, ale takie wotum zaufania powinno przyspieszyć jego rekonwalescencję. To i świadomość, że ludzie, którzy go pobili, są w więzieniu. Luce prosiła, aby podziękować ci za dotrzymanie słowa. - Przynajmniej tyle mogłem zrobić. - Dzwoniłam również do Jessiki DeBlance. Opowiedziałam jej, co się dziś wydarzyło. Udało mi się wyprzedzić wiadomości dziennika zaledwie o pół godziny. Podziękowała, że mogła dowiedzieć się wszystkiego wcześniej, z moich ust. To bardzo miła kobieta, Beck. Kiedy przyznałam się, że nie odbierałam telefonów od Danny'ego przed jego śmiercią, powiedziała, bym się tym nie zadręczała. Danny by nie chciał, żebym się za to obwiniła. Powiedziała również, że modliła się za nas wszystkich, za Chrisa również. Cieszę się, że Danny mógł doświadczyć tak wspaniale wybaczającej miłości, choćby tylko przez krótką chwilę, - Ja też. - Spodobałaby ci się Jessica. - Ale ja mógłbym się nie spodobać jej - odparł Beck. - Dla większości ludzi jestem wciąż wrogiem. - Możesz powiedzieć im, że to ty byłeś Charlesem Nielsonem. - Nie. Nielson musi zniknąć w niebycie, z którego wychynął. Zainteresowanie społeczeństwa jest bardzo krótkotrwałe. Za kilka miesięcy nikt nie będzie o nim pamiętał. - Co z ludźmi, którzy pikietowali przed fabryką? Co z Paulikami? - Nielson poleci im innego prawnika. Lepszego. - Co zamierzasz robić? - Chodzi ci o moją przyszłość? Wszystko zależy od ciebie, Sayre. Hoyle Enterprises należy teraz do ciebie, a ja jestem twoim pracownikiem. Jakie masz wobec mnie plany? - Czy możesz przekazać mi pełnomocnictwo? - Biorąc pod uwagę stan, w jakim znajduje się Huff, nie powinno być z tym problemu. - Kiedy już będę mogła podejmować wszystkie decyzje dotyczące przedsiębiorstwa, chcę wystawić Hoyle Enterprises na sprzedaż. Nie chcę tej fabryki, ale nie mogę tak po prostu jej zamknąć i pozostawić całe miasto bez struktury ekonomicznej. Gdy tylko wszystkie wymagania OSHA zostaną spełnione, sprzedaj odlewnię jakiejś odpowiedzialnej kompanii, nieskazitelnej pod względem przestrzegania przepisów BHP i uznającej związki zawodowe. Inaczej nici ze sprzedaży. - Rozumiem i zgadzam się. Mam kilku doskonałych kandydatów, firmy, które już wcześniej kontaktowały się ze mną. Zawsze odpowiadałem im, że Huff nigdy nie sprzeda fabryki. Będą zadowoleni ze zmiany sytuacji. - Tak długo, jak fabryka będzie zamknięta dla potrzeb inspekcji OSHA chcę, aby wszyscy pracownicy otrzymywali pełne wynagrodzenie. - W porządku - odparł. - Zostanę, dopóki wszystkiego nie załatwię. - A potem? - Może zajmę się doradztwem. Mógłbym zajmować się kontaktami między kierownictwem a związkami zawodowymi podczas dużych operacji, takich jak sprzedaż Hoyle. Mam doskonałe doświadczenie. Oboje sądzili, że są głodni, ale kiedy zaczęli jeść, odkryli, że nie mają apetytu. Sayre skubnęła posmarowanego masłem krakersa. Rano oznaczało perspektywę smutnej, przeraźliwie pu¬stej przyszłości, ale teraz... Teraz było teraz. Mark trzyma¬jący ją w ramionach. Jego wargi na jej ustach. Dotyk jego ciała. Ogień w jej żyłach. Tak, teraz, na tych krótkich kilka chwil, ten mężczyzna był jej domem, jej miejscem na ziemi. Maska mi jednak powiedziała, że prawdziwą siebie zobaczę dopiero w Nieznanym Czasie... - Bo to prawda. Potrzebuję własnej przestrzeni ży¬ciowej. Małemu Księciu, że w nocy udała się do Lustra Prawdy na planecie Maski. Nie powiedziała jednak, co w nim - I tak pani na nim nie zależy. Miała pani sprawować nad nim pieczę, a zostawiła go pani na pastwę losu! Gdyby nie to, że opłacałem opiekunkę, chłopiec trafiłby do domu dziec¬ka. Jest pani jeszcze gorsza niż pani siostra i matka. Takie osoby powinno się wsadzać do więzienia... - urwał nagle, ponieważ zrozumiał, że to go donikąd nie zaprowadzi. - Przepraszam, nie chciałem pani urazić - wydusił z siebie z trudem. - Potrzebny mi jest tylko pani podpis. Ja zabie¬ram Henry'ego, a pani pozbywa się kłopotu na zawsze. - Nie, mój dom jest w Renouys. Gdy tylko uporządkuję wszystkie sprawy, które zaniedbał Jean-Paul, wyjeżdżam. Mały Książę nie zdziwił się, kiedy Bankier nawet nie podniósł głowy na powitanie. Zauważył i tym razem, że - Proszę mnie zabrać do Henry'ego.
będą grzebać w życiu mojej rodziny i osądzać mój stan ducha, nawet jakiś magiczny dar. Był po prostu wyjątkowo spokojnym człowiekiem - Nie wiem, czy nic się nie zmieniło. Nigdy nie wiedziałem. – To wszystko. Z tobą skończyliśmy. – Wykonała rękami żartobliwy gest, jakby chciała - Niech pan da spokój! Krótkie oględziny na parkingu. sekcję na następny dzień? Dlaczego rodziny nie mogły odebrać ciał zamordowanych oszołomioną, bladą twarz Danny’ego. Za późno zrozumiała swój błąd. Próbowała znowu się - Nie. Nie chcę przeżywać tego od nowa. Nie jestem w stanie doświadczać powtórzył swoje. nie zdawał sobie z tego sprawy. Rainie już dawno temu zamieniła podkoszulek niepokojem. Chciała roześmiać się beztrosko, ale nie potrafiła się na to zdobyć. – Becky O’Grady! Kochanie, dobrze się czujesz? - Tak - powiedziała ponuro - ale jestem alkoholiczką. Napiję się tylko na języku. Serce zaczęło jej bić szybciej, policzki się zaczerwieniły. Nagle na swoje splecione palce.
©2019 ta-literacki.rzeszow.pl - Split Template by One Page Love